Ekonomiczne konfabulacje dotyczące nierówności dochodów




Pozostańmy jeszcze w dziedzinie korzyści materialnych. Trzeba poruszyć kwestię kapitalistycznych mitów, które zakładają, że nierówność dochodu to ekonomiczna zbrodnia wymagająca natychmiastowej interwencji władz państwowych. Aby zrozumieć bezsens tego stwierdzenia, trzeba najpierw zastanowić się nad tym, co kieruje osobami głoszącymi powyższe poglądy.

Natury ludzkiej nie da się oszukać – zawiść o status poziomu innych, jest wpisana w nasze życie. Dobrze, jeśli taka nutka zazdrości jest czynnikiem motywującym do działania. Gorzej, jeśli niezrozumienie dla powodzenia u innych radykalnie upuszcza granice zachowań moralnych. Właśnie w tych granicach ukrywa się niedorzeczność wynikająca z konieczności prowadzenia przez władzę specjalnych działań dotyczących „sprawiedliwego” uregulowania kwestii dochodowych.

Wprowadzenie równego podziału finansowego nie tylko przyczyniłoby się do ograniczeń względem jednostek stojących na wyższych szczeblach dochodowych, ale mogłoby się również dramatycznie odbić na sytuacji gospodarczej danego kraju. Nierówności społeczne w znaczący sposób przekładają się na krajowy status ekonomiczny i na tym polega ich wyjątkowość. Trzeba oczywiście podkreślić, że te różnice muszą wynikać z legalnych źródeł dochodu i większych lub mniejszych predyspozycji jednostek składowych każdego społeczeństwa.

Zupełnym przeciwieństwem sprawiedliwej różnorodności poziomu życia danej zbiorowości jest sytuacja, w której bogacenie się pewnych osób bazuje na przekrętach korupcyjnych czy mętnych koneksjach politycznych. Nieuczciwe kombinacje doprowadzające do powiększenia się majątku niektórych ludzi, zdecydowanie nie ma nic wspólnego z naturalną wielokierunkowością cywilizacyjną i właśnie takie procedery powinny być stanowczo eliminowane przez władze państwowe.