Gotowi na start czyli zakładamy własny biznes
Pat Flynn to mocna postać na scenie biznesu. Na blogu, podcastach, w książkach udziela rad, które się sprawdzają w rzeczywistości - w jego przypadku, jak i czytelników, którzy mu zawierzyli. Dla wielu ludzi jest inspiracją i warto go posłuchać i poczytać. Tak uczynił Michał Szafrański, nasz ekspert od oszczędzania, który słuchając rad Flynna, przebiegł maraton i otworzył dobrze prosperującą własną firmę. A cóż w tym takiego wielkiego? Powiedzą co niektórzy. Otóż Michał miał wypadek, złamane obie nogi, przez dłuższy czas jeździł na wózku inwalidzkim. Poddał się drogiej kuracji, przeszedł operacje, morderczą rehabilitację i stanął na nogi, a nawet przebiegł maraton. Podniósł się też życiowo, zmienił pracę, założył firmę, a postępował zgodnie z radami Pata opisanymi w książce "Gotowi na start". Panowie znają się i są dla siebie inspiracją.
Tam serce moje, gdzie… biznes mój
Zanim zaczniesz poważnie działać, powinieneś mocno przemyśleć wiele spraw. Wystartuj z czymś, co lubisz/kochasz i spokojnie możesz wpisać w kanon ważnych dla Ciebie wartości, no i czy jesteś w tym dobry? Jeżeli masz predyspozycje do boksu, to raczej nie startuj w sprincie. Wybierz się też w podróż w przyszłość i w przeszłość. Czy twój biznes jest zgodny z tobą, twoimi zdolnościami, twoją drogą od lat? Czy się utrzyma w przyszłości? Czy będzie generował zyski na miarę twoich oczekiwań? Na koniec wybierz coś, co kochasz najbardziej i dobrze się w tym czujesz. Przecież temu poświęcisz czas, swoją pracę, środki finansowe i serce.
Jak poskromić mustanga?
Skoro mamy poukładane jako tako sprawy wyboru, to pora teraz okiełznać nasz niesforny mózg. Będzie kopał jak mustang na rodeo, ale trudno. Ograniczamy go mentalną mapą. Z wielości pomysłów wychwytujemy tę jedną jedyną myśl i destylujemy ją. Na mapie pojawiają się kategorie, które opisujesz. Swój pomysł doprowadzasz do co najwyżej pięciu zdań i uzyskujesz w ten sposób pierwszy draft, istotny dla inwestora czy klienta. Ale to nie koniec, teraz będzie wyciskania ciąg dalszy - doprowadzasz swój draft do jednego zdania. Napiszesz sporo wersji, wyrzucisz kilka niepotrzebnych zdań, być może przeklniesz sobie pod nosem, aż w końcu twój rumak zamieni się w potulną kobyłkę. I co, można? Można.
Testujemy, testujemy…
Najpierw w tym celu pomęczymy rodzinę, znajomych i przyjaciół. No może też ktoś przypadkowy się nawinie, też mu nie odpuścimy. Zasypiemy ich pytaniami testowymi, poprosimy o szczerą wypowiedź i przełkniemy gorzką pigułkę, którą na poczekaniu odwinie wuj zakała naszego rodu. Prosimy o konsultacje, najlepiej specjalistów, mówimy o pomyśle wszem i wobec, rozmawiamy na jego temat. Gdy już wszyscy na nasz widok zaczną gdzieś znikać, zabieramy się za klienta. Powinniśmy wiedzieć, do kogo chcemy trafić z pomysłem? Jak zatroszczyć się o jego potrzeby? Starasz się poznać myślenie klienta, jego język, potrzeby, by stworzyć jego profil. W tym celu sięgasz po wywiad, ankiety on-line, anegdoty, które pomagają nawiązać i utrwalić nić porozumienia i inne metody, które uznasz za przydatne. Tylko działaj delikatnie, klient uwielbia, gdy ktoś bardzo stara się o niego.
Koniec zajawki, resztę poszukaj sam
Oczywiście w książce Pata Flynna "Gotowi na start" znajdziesz wiele więcej przydatnych treści. Czytając można mieć wrażenie, że ten autor nie kłamie, można pójść za nim i nie zbłądzić. Jakby ktoś mówił do nas: słuchajcie, ja zrobiłem biznes tak i mi się udało, może wam też się poszczęści? To wymaga dużo pracy i wielkich przygotowań, ale warto. A najważniejsze jest to, że mówi to szczerze.