Nie pozwól sprzedawcy sobą manipulować
Autor książki „Na własne ryzyko. Ukryte asymetrie w codziennym życiu” Nicholas Nassim Taleb namawia czytelników do wnikliwego analizowania ryzyka zawartego w codziennych interakcjach. Często ukryte są w nich asymetrie, o których warto wiedzieć. Na przykład po to, aby obronić się przed moralnie złą asymetrią informacyjną między sprzedającym a kupującym. Załóżmy, że pewnie makler jest w posiadaniu niechodliwych akcji, których chce się pozbyć. Potencjalnemu nabywcy przedstawia je jako interes życia. Sprzedający wie więcej niż kupujący i wiedzę tę, w celu nieuczciwego zysku, utajnia. Dopiero wyrównanie dysproporcji informacyjnej pozwoliłoby na uczciwą transakcję. Takie postępowanie jest naganne moralnie, a w niektórych krajach nawet karalne. Czy wiedzą o tym sprzedawcy w dobie komercjalizmu? A może interesuje ich sprzedaż i tylko sprzedaż? Dla tak postępujących sprzedawców przydałaby się nauczka rodem z historii o rybakach, żółwiach i Merkurym. Rybacy złowili niejadalne żółwie i postanowili komuś je sprzedać. Padło na Merkurego. Zaprosili go i chcieli uraczyć żółwiami. Rzymski bóg przejrzał ich na wylot i zmusił, aby to oni je zjedli i to dokładnie wszystkie. Miło chociaż pomyśleć, że nieuczciwi sprzedawcy sami musieliby kupować trefny towar.
Będąc w mniejszości z łatwością można rządzić większością?
Tak, dowodzi tego przykład. Muzułmanie w wielkiej Brytanii stanowią około 4 procent ludności. Spożywają oni baraninę, która jest dozwolona, bo pochodząca z uboju rytualnego. Wielka Brytania sprowadza z Nowej Zelandii aż 70 procent takiej właśnie baraniny, bo importerzy nie chcą stracić rynku. Większość jest bardziej elastyczna i dostosowuje się do preferencji zaledwie czterech procent. Podobnie rzecz się ma z żywnością. Większość spożywa żywność modyfikowaną genetycznie i ta grupa nie widzi problemu w spożywaniu niemodyfikowanej. Natomiast ten mechanizm nie działa w drugą stronę. Wystarczy, że tylko jedna osoba w rodzinie zjada wyłącznie żywność niemodyfikowaną, a cała rodzina jest skłonna temu się podporządkować.
Czy pracując w korporacji tracisz wolność?
Warto zadać sobie to pytanie, bo w tym przypadku pracodawcy (mniejszość) chcą zapanować nad pracownikami (większość) i pozbawić ich wolności. W narzuceniu dominacji pomaga rodzaj zatrudnienia. Nie umowa o dzieło ani inna dająca możliwość zachowania wolności, tylko taka, która w połączeniu z na przykład regulaminem wyraźnie wyznacza ramy, w którym pracownik musi się zmieścić. Praca od 8 do 16, strój firmowy, życie towarzyskie ograniczone do kolegów z pracy, imprezy służbowe integracyjne, najczęściej wyznaczane świętami szefa, tematyczne żarty związane z firmą i wiele innych sztuczek, które wspomagają tresurę. I tak krok po kroku pracownik pozbawiony wolności drepce spokojnie jak koń w kieracie. Aż strach pomyśleć, co by było, gdyby go zwolniono. Nie przyjmie tego jako odzyskanie wolności, ale jak największą stratę i karę. Zatem mniejszość, chociażby strasząc zwolnieniem z pracy, skutecznie sprawuje rządy nad pracownikami.
Bogactwo też może pozbawić cię wolności
Czasem mówimy o kimś, że jest obrzydliwie bogaty i zazdrościmy mu z całej duszy. No tak, ale czy bierzemy pod uwagę to, że społeczeństwo (głównie sprzedawcy czegokolwiek) już usłużnie wskazuje mu, gdzie ma kupić działkę, a jak ma wyglądać jego rezydencja, jakim samochodem ma jeździć, do tego z kierowcą oczywiście. Co z tego, że dzieci miały przyjaciół w dotychczasowym sąsiedztwie, dawny dom zabezpieczał jego potrzeby, a kierować uwielbia sam i daje mu to satysfakcję. Społeczeństwo wkłada go w ramy i dyktuje, co ma robić. Do tego trzeba jeszcze dodać życie z ochroną, bo bogaczom mogą zdarzyć się porwania, szantaże itp.
Jeśli chcesz zrozumieć zachowanie ludzi, z którymi wchodzisz w interakcję, to dąż do zrozumienia: jaką oni wiedzę posiadają i kto ma najwięcej do stracenia. To się może przydać.